Polski Portal Morski
Aktualności

Jaka rakieta zatopiła Moskwę? Nowa teoria w Rosji

Zatonięcie krążkownika rakietowego Moskwa jest wielką rosyjską porażką w czasie wojny na Ukrainie. Zarówno jest to porażka militarna jak i propagandowa. Tym większa, że cios zadały prawdopodobnie ukraińskie rakiety Neptun. Dlatego w Rosji pojawiła się inna teoria dotycząca uderzenia w krążownik.

Trudno jednoznacznie określić jakie zadania wypełniał okręt w rejonie, gdzie zakończył swój żywot. Prawdopodobnie jednym z jego głównych zadań mogła być kontrola radiolokacyjna przestrzeni powietrznej w okolicach Odessy oraz ukraińskiego wybrzeża w kierunku granicy z Rumunią. Wyraźnie widać, iż Rosja ma ogromne problemy z rozpoznaniem. Wojsko rosyjskie dysponuje niewystarczającymi środkami rozpoznawczymi. Nad terytorium Rosji i Białorusi latają pojedyncze rosyjskie samoloty wczesnego ostrzegania Beriew A-50. Nie ma jawnych doniesień o aktywności takich samolotów nad Morzem Czarnym. Może rozpoznanie radiolokacyjne było właśnie zadaniem Floty Czarnomorskiej.

Krążownik rakietowy Moskwa był mocno przestarzałym okrętem, który został zaprojektowany i zbudowany w oparciu o radzieckie rozwiązania z lat 70-tych XX wieku. Wszedł on do służby w Marynarce Wojennej ZSRR 30 grudnia 1982 roku. Przez prawie 40 lat nie przeszedł głębokiej modernizacji, która zasadniczo wymieniła by uzbrojenie lub wyposażenie okrętu. Jednak jego stacje radiolokacyjne umieszczone stosunkowo wysoko miałyby teoretycznie spory zasięg. Inną sprawą pozostaje jak wyglądała obróbka i przekazywanie zarejestrowanej sytuacji radiolokacyjnej. Ustawienie tego okrętu w rejonie ukraińskiego wybrzeża na pewno dawało rosyjskiemu dowództwu dużo potrzebnych informacji.

Wydaje się, że załoga krążownika Moskwa nie spodziewała się uderzenia rakietowego. Najbardziej wskazuje na to położenie rufowych wyrzutni rakiet przeciwlotniczych Osa-MA i stacji radiolokacyjnych ich naprowadzania. Wyrzutnia Osa-MA w stanie spoczynku całkowicie jest schowana pod pokładem. Przed użyciem otwierają się pokrywy w pokładzie i słupowa wyrzutnia wyjeżdża do góry. Na niej znajdują się dwie prowadnice rakiet. Po ich wystrzeleniu na ustawione pionowo prowadnice można automatycznie załadować kolejne dwie rakiety.

Na dostępnym jedynym zdjęciu Moskwy przed zatonięciem i dwusekundowym filmie wyrzutnie Osa-MA są pod pokładem. Dziwna to sytuacja, na okręcie biorącym udział w wojnie i przebywającym w pobliżu wrogiego wybrzeża. Dodatkowo osłona pokładu nad wyrzutnią Osa-MA wydaje się być w naturalnym szarym, okrętowym kolorze bez śladów osmolenia co wskazuje, iż raczej nie odpalano z niej żadnych rakiet w celu obrony okrętu. Również stacja radiolokacyjna kierowania ogniem 4R-33 rakiet Osa-MA jest w pozycji spoczynkowej, czyli płaszczyzna jej radaru jest prostopadła do płaszczyzny symetrii okrętu. Powoduje to, iż radar patrzy dokładnie za rufę krążownika. Również w kierunku rufy patrzy radar Fort do kierowania ogniem rakiet przeciwlotniczych S-300F. Cała rakietowa obrona przeciwlotnicza sprawia wrażenie, jakby nie była użyta w obronie okrętu. Oczywiście to tylko przypuszczenia, które może w przyszłości zostaną potwierdzone.

Projektanci krążownika projektu 1164 (Atłant), czyli jednostki przeznaczonej do zwalczania nieprzyjacielskich zgrupowań okrętowych przewidzieli jego silną obronę przeciwlotniczą, ale adekwatną do ówczesnych rozwiązań. Na śródokręciu okręt wyposażony jest w osiem pionowych wyrzutni rakiet S-300F (z zapasem 64 rakiet). Do obrony na krótszym zasięgu przeznaczone są dwie rufowe wyrzutnie Osa-MA, a do bezpośredniej jeszcze trzy grupy po dwie armaty przeciwlotnicze kalibru 30 mm AK-630M. Jedna grupa umieszczona jest na dziobie, a dwie pozostałe na burtach na śródokręciu. Dwie armaty AK-630M naprowadzane są przez jeden radar kierowania ogniem Wympieł lub w trybie ręcznym ze specjalnej kolumienki.

Gdyby załoga okrętu spodziewałaby się ataku to radary kierowania ogniem Fort i 4R-33 raczej powinny znajdować się w jakiejś pozycji roboczej, a wyrzutnie Osa-MA być wysunięte nad pokład. Oczywiście nie można wykluczyć, iż przed opuszczeniem okrętu przez załogę i przed wyłączeniem zasilania elektrycznego na okręcie uzbrojenie przeciwlotnicze powróciło do pozycji spoczynkowej, ale jest to chyba mało prawdopodobne.

Nie wiadomo, co spowodowało taką niefrasobliwość załogi krążownika. Może Rosjanie mieli jakieś informacje, które uśpiły ich czujność przed ukraińskimi rakietami przeciwokrętowymi Neptun. Posiadanie ich przez Marynarkę Wojenną Ukrainy przecież było publiczne znane, a nawet w czasie wojny wielokrotnie publicznie zastanawiano się gdzie one są i czy zostaną użyte przeciw rosyjskim okrętom.

Zatopienie Moskwy przez ukraińskie rakiety jest wielką plamą na honorze Marynarki Wojennej Rosji. Może dlatego w Rosji pojawiła się spekulacyjna informacja, iż krążownik nie zatonął od ukraińskich, ale wyprodukowanych zagranicą rakiet NSM. Takim spekulacjom sprzyja trochę nietypowa ukraińska wstrzemięźliwość w potwierdzeniu użycia rakiet Neptun. Sprawna ukraińska propaganda nie pokazała chyba żadnych filmów, ani zdjęć np. z odpalenia tych rakiet. Niewątpliwie byłoby to kolejne upokorzenie dla Rosjan. Nie wiadomo dlaczego Ministerstwo Obrony Ukrainy zachowuje tak daleką dyskrecję w tej sprawie. Oczywiście nadal nie ma żadnego oficjalnego potwierdzenia, iż w ramach dostaw uzbrojenia na Ukrainę zostały tam dostarczone wyrzutnie i rakiety NSM. Właśnie z uwagi na brak potwierdzenia dostaw pocisków NSM, oraz fakt że Ukraina miała w służbie operacyjnej pociski Neptun rosyjska teoria wydaje się mało prawdopodobna, choć nie ma podstaw by ją jednoznacznie wykluczyć.

Na razie nie wiadomo, jak dokładnie przebiegało uderzenie rakietowe na Moskwę. Wszystko co na razie widać to jedno zdjęcie i króciutki film. Wywnioskować z niego można, iż na okręcie nie nastąpił wybuch rakiet przeciwokrętowch P-500/1000 w pokładowych wyrzutniach, ani rakiet przeciwlotniczych S-300F czy Osa-MA. Okręt ma tylko stosunkowo mały przechył na lewą burtę, ale wyraźnie zwiększyło się jego zanurzenie. Kadłub okrętu podzielony jest grodziami wodoszczelnymi i jest zaprojektowany, aby zachował niezatapialność nawet po zalaniu niektórych przedziałów wodoszczelnych. Oczywiście gdy zostanie przekroczona „dopuszczalna” liczba przedziałów okręt tonie. Widocznie uderzenia rakietowe i wywołane nimi pożary spowodowały zalanie większej ich liczby.

Przypadek Moskwy niewątpliwie będzie wielokrotnie analizowany przez specjalistów i miłośników spraw marynarki wojennej. Na wnioski na razie za wcześnie bo za mało dostępnych jest informacji. Ale już teraz można potwierdzić jak ważna jest nowoczesna i sprawna obrona przeciwrakietowa współczesnych okrętów i jak trafne jest posiadanie nadbrzeżnych wyrzutni rakiet przeciwokrętowch. Szczególnie dobrze zbilansowane siły morskie są skutecznym narzędziem walki. Bilans ten musi zostać zachowany pomiędzy bojowymi siłami okrętowymi (nawodnymi i podwodnymi), lotnictwem i rakietową obroną wybrzeża.

Źródło: https://defence24.pl/geopolityka/jaka-rakieta-zatopila-moskwe-nowa-teoria-w-rosji Fot.: OSINTechnical/TT

Zobacz podobne

Prezes Gryfii podsumowuje rok: Na dużym plusie z perspektywami rozwoju

KM

Podpisanie umowy na wykonanie monitoringu falowania w rejonie Półwyspu Helskiego

BS

ORP Sokół dotarł do Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni

KM

Zostaw komentarz

Ta strona wykorzystuje pliki cookie, aby poprawić Twoją wygodę. Zakładamy, że nie masz nic przeciwko, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz. Akceptuję Czytaj więcej

Polityka prywatności i plików cookie