Polski Portal Morski
Aktualności Extra Polska Morska TV

Jacht I Love Poland na czele Regat Baltic Sea Race

Wiele manewrów, zmian żagli, słaby i zmienny wiatr, a także kilkukrotna wymiana na pozycji lidera – tak wyglądało 728 mil morskich, które załoga I Love Poland przepłynęła w 3 doby, 27 minut, 37 sekund. Czasem tym ustanowiła pierwszy, historyczny rekord trasy w regatach, które odbyły się po raz pierwszy i które Royal Ocean Racing Club ma w planie organizować cyklicznie na wodach Morza Bałtyckiego.

Załogę I Love Poland stanowiło 14 osób, a kapitanem był Grzegorz Baranowski. Wśród całej polskiej załogi znaleźli się laureaci Programów Szkoleniowych i członkowie Kadry Narodowej Polskiego Związku Żeglarskiego.

Grzegorz Goździk, który żeglował jako zmiennik kapitana za sterem, ocenia wyścig jako ciężki: „Okazało się, że wszystkie przygotowania związane z prognozą pogody, z naszymi założeniami taktycznymi musiały zmienić się diametralnie, bo pogoda pokazała swoje zdanie. W pewnym momencie przestaliśmy skupiać się na zaplanowanej trasie i tak naprawdę w dużej mierze dzięki temu właśnie wygraliśmy. Zaczęliśmy rozglądać się dookoła, patrzeć co mówią do nas chmury, co robią przeciwnicy i w ostatnim momencie udało nam się jako jedynym podjąć decyzję, że płyniemy w kierunku chmury. To nam pomogło dojechać na metę na 1 miejscu”.

Trasa w linii prostej mierzyło około 630 mil morskich i prowadziła od Helsinek, dookoła Gotlandii, z metą w samym centrum stolicy Finlandii. Mimo że prawie od startu I Love Poland żeglował na prowadzeniu, to kilkukrotnie utracił pozycję lidera, a na wysokości estońskich wysp strata powiększyła się do prawie 20 mil morskich. Załoga nie traciła jednak nadziei i nadal walczyła o każdy metr i każdy węzeł prędkości:

„Nie uważam, by to był krytyczny moment, chęć walki była przez cały czas aż do końca. Tyle razy już płynęliśmy na 2 czy 3 miejscu w tym wyścigu, więc można było zrezygnować i powiedzieć, że to koniec. Jednak wynik jest na mecie, tak mi powtarzali, jak byłem mały, tak to się sprawdza w dużym żeglarstwie również” – o tym etapie wyścigu opowiada Alan Alkhatab, który dołączył do załogi po IV edycji Programu Szkoleniowego.

Szymon Wierzbicki na co dzień żegluje w klasie 49er. Na start do Finlandii przyleciał prosto z Mistrzostw Polski, na których wraz ze sternikiem zdobyli złoty medal. Wyścig morski był dla niego zupełnie nowym doświadczeniem: „To było dla mnie niesamowite, że traciliśmy już tak dużo do pierwszych dwóch jachtów, nastroje w załodze były nie najlepsze, a ja nie mając doświadczenia w tego typu wyścigach, nie wierzyłem, że można to odrobić. Widziałem jedynie w oku Jacka Piaseckiego jeszcze iskrę nadziei. Naprawdę przycisnęliśmy łódkę na kursie pełnym, a jak już zobaczyliśmy rywali na horyzoncie, to wykonaliśmy kilka dobrych decyzji taktycznych i przed ostatnim znakiem byliśmy bardzo blisko. Wtedy to była ciekawa sytuacja, bo zagrało takie żeglarstwo, z którym mam styczność na co dzień. Zaczęliśmy rywalizować jak na takiej małej trasie. Znak górny był widoczny i mogliśmy się względem tych trzech łódek plasować. Udało nam się odnaleźć najkrótszą i w najsilniejszym wietrze drogę wyprzedzając rywali”.

Objęcie pozycji lidera na kilka mil przed metą nie gwarantowało jednak wygranej. Wiatr ciągle słabł, meta znajdowała się w ciasnym przejściu między wyspami a za rufą zbliżał się dużo lżejszy i szybszy w tych warunkach jacht Outsider.

„Końcówka była bardzo stresująca. Kanał i wejście na metę były ciasne, dookoła pełno skał, spory prąd przeciwko nam i dodatkowo wypływające dwa promy zaburzyły naszą taktykę. W całej mojej karierze żeglarskiej w taki sposób nigdy nie pokonywałem mety, łódka ledwo się poruszała, wszyscy byli po zawietrznej stronie i mieliśmy problem nawet z jakimkolwiek manewrem, żeby zrobić zwrot i na tę metę wpłynąć, bo łódka była prawie niesterowna. Te wszystkie motorówki, media płynęły koło nas, podpływali z flagami, jakbyśmy naprawdę mieli metę zaraz przekroczyć, a Outsider stawał się coraz większy. Byliśmy mocno zdenerwowani, ale też mocno skupieni” – relacjonuje Grzegorz Goździk.

Szymon Wierzbicki podobnie opisuje finisz: „Końcówka była niesamowita. Ostatni odcinek od latarni do mety to była nerwówka, byliśmy cięższą łódką niż Outsider, oni po prostu lecieli, doganiali nas w oczach. Meta była w kanale, bardzo blisko brzegu, gdzie tego wiatru było z każdą minutą mniej i skończyło się tak, że na metę wchodziliśmy prawie w dryfie. Wyścig od początku do końca był pełen koncentracji i skupienia na prędkości”.

Alan Alkhatab podsumowuje regaty: „Walczyliśmy zdecydowanie do końca. Fantastyczna była praca w załodze, szczególnie podczas ostatniego dnia. Skupienie mimo zmęczenia było trzymane cały czas. Było wiele momentów trudnych dla naszej psychiki, kiedy łódka dosłownie stała i żagle łopotały na martwej fali. Poza tym takiej ilości podmianek żagli przednich w tak krótkim czasie nie pamiętam, kiedy ostatnio miałem okazję zrobić. Pod tym kątem te regaty były bardzo wymagające. Zapunktowała też sprawność wykonywania manewrów, szczególnie tuż przed samym finiszem, kiedy byliśmy w stanie szybko zmienić spinaker na „mast head”, a potem na „blade” do lekkiego wiatru”.

Nagrodą dla I Love Poland jest „The Bobby Lowein Wheel”, drewniane koło sterowe upamiętniające nawigatora Bobbiego Loweina wraz z umieszczonymi na nim laureatami nagrody z poprzednich lat i wyścigów, między innymi jachtów „Rothmans”, „Alexia”, „Longobarda” czy „Leopard”. Teraz znajdzie się na nim również nazwa jachtu I Love Poland.

źródło program ilp/ Fot. Robert Hajduk , PFN /mat.filmowy Robert Hajduk, PFN

Zobacz podobne

Jest pierwsza od 20 lat kobieta w służbie SAR

KM

Nowe połączenie oceaniczne Gdynia – USA

BS

Kolejny etap budowy statków dla Chipolbrok

BS

Zostaw komentarz

Ta strona wykorzystuje pliki cookie, aby poprawić Twoją wygodę. Zakładamy, że nie masz nic przeciwko, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz. Akceptuję Czytaj więcej

Polityka prywatności i plików cookie