Polski Portal Morski
Aktualności Historia

16 osób zginęło, setki zostały rannych. Obchody 52. rocznicy grudniowej rewolty

Dokładnie 52 lata temu Polacy powiedzieli komunistycznej władzy nie. Swój sprzeciw okupili najwyższa ceną – życiem. Tylko w Szczecinie zginęło 16 osób. Zapalnikiem był sprzeciw wobec drastycznych podwyżek cen żywności przed świętami, ale wśród 21 postulatów było żądanie niezależnych Związków Zawodowych podległych klasie robotniczej i ukaranie winnych masakry robotników.

Brama stoczni szczecińskiej i tablica upamiętniająca grudniową masakrę. To tu zbuntował się Szczecin, zbuntował przeciwko komunistom. „Grudniowa rewolta 1970 roku to nieodłączna część polskiego dziedzictwa wolności” – napisał do uczestników uroczystości premier Mateusz Morawiecki. Natomiast wojewoda zachodniopomorski podkreślił symbolikę 17 i 18 grudnia – dni w najnowszej historii Szczecina uświęconych krwią niewinnych ludzi. Tragedii i zbrodni, które komuniści przez lata nazywali wydarzeniami.

– To bardzo mocno utrwaliło się w naszym języku. Musimy od tego odejść i nazywać rzeczy po imieniu: to była szczecińska masakra uczyniona przez reżim komunistyczny – powiedział Zbigniew Bogucki, wojewoda zachodniopomorski.

Dziś o pamięć o tamtych tragicznych dniach dbają nie tylko rodziny ofiar i bohaterowie, którym udało się przeżyć, ale także młode pokolenie. 

Przewodniczący Solidarności Pomorza Zachodniego przypomniał, że komunistom nie udało się zdławić protestu, bo już w styczniu 71 roku po raz kolejny robotnicy stanęli przeciwko komunistom i upomnieli się o wolne niezależne związki zawodowe i za to należy im się hołd.

– Przed Urzędem Wojewódzkim będzie wyeksponowana 18-tonowa śruba ze statku Solidarność, z napisem „żądamy wolnych związków zawodowych” – mówi Mieczysław Jurek, przew. NSZZ „Solidarność” Pomorza Zachodniego.

Tradycyjnie sprzed stoczni ruszył także Marsz Pamięci Ofiar Grudnia ‘70 roku. Dokładnie tą samą trasą, która robotnicy szli 52 lata temu. Wśród uczestników symbolicznie byli Ci, którzy oddali życie za wolność. 

Pierwsze starcia miały miejsce na ulicy Duboisa. Do protestujących stoczniowców dołączyły inne zakłady pracy. Znienawidzona siedziba Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej została podpalona, komuniści uciekali ze strachu przed robotnikami. Z okien wyrzucano portrety pierwszych sekretarzy. 

Manifestanci za kolejny cel obrali m.in. siedzibę Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej.

– Jak komitet wojewódzki płonął, zebraliśmy się tutaj przed komendą. Mówili, że jest tutaj zatrzymana delegacja stoczniowców, chcieliśmy ich uwolnić – wspomina Kazimierz Kwiatkowski, ranny w grudniu 1970 roku.

Wtedy padły pierwsze strzały. Władza ludowa strzelała do bezbronnych ludzi, ku aprobacie ich przełożonych. – Któryś z okna puścił serię, dostałem trzy sztuki, przez nogę mi przeszły. Rannych układali tutaj, wtedy zaczęła się ta strzelanina – powiedział Kazimierz Kwiatkowski, ranny w grudniu 1970 roku. 

Wśród zamordowanych była Jadwiga Kowalczyk. 16-latka obserwowała manifestację z okna naprzeciwko komendy. Tę, jak i inne zbrodnie komuniści próbowali ukryć.

– Wiecznie przychodzili do domu. Chodziło głównie o to, żeby to ukryć. Przez długi czas nikt nie chciał wierzyć, że ona została zabita w mieszkaniu – mówił Bolesław Kowalczyk, brat Jadwigi Kowalczyk.

Cierpienie bliskich 16-letniej Jadwigi było niewyobrażalne. Pogrzeb odbył się w nocy – bez księdza. Potem komuniści podpalili grób, by zatrzeć ślady. – Najgorsze jest tylko to, że ludzie, którzy za to odpowiadają, nie zostali pociągnięci do żadnej odpowiedzialności – dodał Bolesław Kowalczyk, brat Jadwigi Kowalczyk.

Źródło: TVP3 Szczecin Fot.: ZUW

Zobacz podobne

Muzeum II Wojny Światowej podpisało porozumienie o partnerstwie z PŻB

AB

Rozpoczęły się Ragaty Bałtyckie

BS

Kolejna 8. w tym roku dostawa LNG do Terminala w Świnoujściu

KM

Zostaw komentarz

Ta strona wykorzystuje pliki cookie, aby poprawić Twoją wygodę. Zakładamy, że nie masz nic przeciwko, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz. Akceptuję Czytaj więcej

Polityka prywatności i plików cookie