Po wybuchach rurociągów Nord Stream ochrona podwodnej infrastruktury stała się dla państw NATO kwestią kluczową. – Musimy być przygotowani na różnorakie działania hybrydowe, które można zaliczyć do kategorii terroryzmu państwowego – przestrzegają eksperci. Dużą rolę mogą odegrać tutaj wprowadzane do służby okręty typu Kormoran II.
Dla polskiej marynarki 28 listopada 2022 roku był dniem wyjątkowym. Niemal w samo południe biało-czerwona bandera po raz pierwszy załopotała nad pokładem niszczyciela min ORP „Albatros”. Tym samym do służby wszedł drugi z okrętów Kormoran II (projektu 258). Jednostki tego typu służą do poszukiwania, klasyfikacji, identyfikacji i zwalczania min morskich. Mają dbać o bezpieczeństwo na najważniejszych szlakach żeglugowych. Ale nie tylko. Dzięki nowoczesnemu wyposażeniu mogą odegrać kluczową rolę w ochronie infrastruktury krytycznej rozmieszczonej na Bałtyku, o czym podczas gdyńskiej uroczystości wspominał choćby Jacek Siewiera, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Wydarzenia ostatnich tygodni pokazują, jak pilna to potrzeba.
Wybuch pod wodą
Najpierw było kilka eksplozji. Potem media na całym świecie obiegły zdjęcia i filmy, na których fragment Bałtyku przypominał garnek wypełniony gotującą się wodą. 26 września konfrontacja Rosji z Zachodem weszła na zupełnie nowy poziom. Tego dnia seria wybuchów zniszczyła solidny fragment gazociągów Nord Stream 1 i Nord Stream 2.
Ułożone na morskim dnie linie przesyłowe co prawda nie pracowały, obydwie jednak były wypełnione tzw. gazem technicznym. Zabieg ten miał pozwolić na ewentualne uruchomienie ich w przyszłości. Eksplozje wywołały potężny wyciek i doprowadziły do wzajemnych oskarżeń. Trzy miesiące później wiemy na pewno, że nie były przypadkowe. Jeszcze w grudniu Mats Ljungqvist, przedstawiciel szwedzkiej prokuratury, która prowadzi w tej sprawie śledztwo, przekazał gazecie „Expressen”, że rurociągi zostały zniszczone za pomocą ładunków wybuchowych.
Kto je podłożył? Kreml oskarża załogi widzianych na Bałtyku brytyjskich okrętów. Wiele wskazuje jednak na to, że za eksplozjami stali sami Rosjanie, którzy w ten sposób chcieli zdestabilizować rynek i pogłębić panujący na Zachodzie kryzys energetyczny. Jak zauważają analitycy Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, incydent może również zostać wykorzystany jako pretekst do zwiększenia obecności rosyjskiej marynarki na Bałtyku. Niewykluczone, że ładunki zostały podłożone przez płetwonurków służb specjalnych, które operowały z cywilnego statku. Tymczasem w cieniu eksplozji gazociągów na Bałtyku i Morzu Północnym doszło do kilku innych incydentów. Na początku października z kilkugodzinnym blackoutem mierzyli się mieszkańcy duńskiej wyspy Bornholm. Szybko się okazało, że to efekt awarii podmorskiego kabla, którym był przesyłany prąd do Szwecji. Media zaczęły mnożyć spekulacje na temat możliwego sabotażu. Wkrótce jednak firma odpowiedzialna za eksploatację infrastruktury przesyłowej zaprzeczyła tym pogłoskom. Kilka tygodni później Norwegowie poinformowali o wykryciu niezidentyfikowanych dronów wokół ich platform wiertniczych na Morzu Północnym. Tamtejsze służby zatrzymały też siedmiu rosyjskich obywateli, którzy usiłowali wyjechać z Norwegii, mając przy sobie niewielkie bezzałogowe statki powietrzne i karty pamięci z podejrzanymi nagraniami. Były na nich obiekty powiązane z wydobyciem, przerobem i przesyłem gazu.
– Zagrożenia, o których dotąd tylko się mówiło, właśnie się zmaterializowały. Musimy być przygotowani na różnorakie działania hybrydowe, które można zaliczyć do kategorii terroryzmu państwowego” – podkreśla prof. Andrzej Makowski, specjalista od teorii wojny morskiej z Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni, i dodaje: – Bałtyk jest w tym kontekście akwenem szczególnym. Zarówno ze względu na mnogość wrażliwej infrastruktury, jak i strategiczne położenie.
Dywersja w głębinach
Mnożące się prowokacje wywołały natychmiastową reakcję państw NATO. W rejon wybuchu Nord Stream Duńczycy wysłali okręt wsparcia HDMS „Absalon”, a Niemcy fregatę FGS „Sachsen”. Jednostki dzięki swojemu wyposażeniu mogą monitorować sytuację powietrzną i nawodną, ale też sprawdzać, czy zagrożenia nie ma pod powierzchnią morza. W okolicach Bornholmu operował też szwedzki okręt HSwMS „Belos”. Wzmocnione siły na Morze Północne posłała Norwegia, którą dodatkowo wsparła niemiecka marynarka. Nad problemem pochylił się też Parlament Europejski, który pod koniec listopada przegłosował nowe zasady ochrony infrastruktury krytycznej. Państwa członkowskie Wspólnoty niebawem będą musiały opracować krajowe strategie odporności i poprawić zasady wzajemnej komunikacji.
Na tym jednak nie koniec. Część państw zapowiedziała rychłe wzmocnienie sił morskich specjalistycznymi okrętami. Najlepszym przykładem jest projekt „Cetus”. 1 grudnia brytyjska marynarka wojenna podpisała kontrakt na dostawę serii największych na świecie bezzałogowych okrętów podwodnych, które posłużą m.in. do monitorowania podmorskiej infrastruktury o strategicznym znaczeniu dla kraju. Zgodnie z planem pierwsza jednostka powinna wejść do służby już za dwa lata.
Wydarzenia ostatnich tygodni powinny stanowić poważne ostrzeżenie także dla Polski. Skutki ewentualnego uderzenia w instalacje na polskich wodach Bałtyku kraj odczułby zapewne szczególnie mocno. – Odcięcie się od rosyjskich surowców sprawiło, że obecnie zdecydowana większość strategicznych dostaw dociera do Polski właśnie drogą morską – przypomina prof. Makowski. Na kluczową dla kraju infrastrukturę składa się uruchomiony pod koniec 2022 roku gazociąg Baltic Pipe. Niebawem powinien on tłoczyć z Norwegii 10 mld m3 gazu rocznie, co wystarczy na pokrycie połowy zapotrzebowania Polski. Do tego dochodzi ciągle rozbudowywany gazoport w Świnoujściu. – Te dwa obiekty są najważniejsze. Nie możemy jednak zapominać o ułożonych na dnie Bałtyku kablach do przesyłu energii elektrycznej, światłowodach, torach podejściowych do największych polskich portów, wreszcie inwestycjach, które dopiero powstaną. Mam na myśli farmy wiatrowe w zarządzanej przez Polskę wyłącznej strefie ekonomicznej i pływające platformy do rozładunku i składowania LNG [skroplony gaz ziemny] na Zatoce Gdańskiej – wylicza prof. Makowski.
Potencjalne zagrożenia dla tego rodzaju infrastruktury są różnorakie – od ładunków podkładanych przez żołnierzy wojsk specjalnych, którzy ukrywają się na cywilnych statkach, po celowe zatopienie niewielkiej nawet jednostki u wejścia do portu, by sparaliżować jego funkcjonowanie. Nie można też wykluczyć, że na podejściu do jednego z portów zostaną postawione, nawet pojedyncze, miny. – W przeszłości zdarzało się już, że tego rodzaju działania były podejmowane z pokładów jednostek handlowych. Wystarczy wspomnieć akcję, którą Libia przeprowadziła na Morzu Czerwonym. W 1984 roku libijski statek „Ghat” postawił miny na podejściu do portu w egipskim mieście Port Said. Libia i Egipt nie były wówczas w stanie wojny. Na skutek eksplozji uszkodzonych zostało 19 jednostek, w tym polski drobnicowiec M/S „Józef Wybicki” – wspomina prof. Makowski. – Wydaje się jednak, że obecnie najbardziej narażone na atak są instalacje podwodne. Z takiego przynajmniej założenia zdają się wychodzić poszczególne państwa Sojuszu Północnoatlantyckiego – dodaje ekspert. Rosja ma tutaj spore możliwości. Od kilku dekad rozwija technologie związane z pojazdami podwodnymi, konstruuje też specjalistyczne jednostki, których można by użyć do dywersji. Wystarczy wspomnieć „Jantara”. Według oficjalnej nomenklatury to statek badawczy, który podlega Głównemu Zarządowi Badań Podwodnych (Gławnoje Uprawlenije Głubokowodnych Issledowanij – GUGI). Faktycznie instytucja ta odpowiada za szpiegostwo i podmorskie działania hybrydowe. Kilka lat temu rosyjski specnaz kupił też podwodne skutery Seabob Black Shadow 730. Za ich pomocą trzech żołnierzy wraz z wyposażeniem może się przemieścić na odległość kilkudziesięciu kilometrów.
Lista potencjalnych zagrożeń jest więc długa. Państwa Zachodu mają jednak środki, by ochronić strategiczną infrastrukturę. W przypadku Polski nie byle jakim atutem mogą stać się właśnie niszczyciele min, które sukcesywnie pozyskuje marynarka wojenna.
Podmorskie drony
Do służby pierwszy z okrętów projektu 258 wszedł w 2017 roku. Nosi nazwę ORP „Kormoran” i jest jednostką prototypową. ORP „Albatros”, który niedawno do niego dołączył, to już pierwszy z okrętów seryjnych. – Od „Kormorana” różni się wyposażeniem – ma m.in. większą i lepszą armatę, mocniejszy ster strumieniowy, a także nieco inny zestaw pojazdów podwodnych – wyjaśnia kmdr por. Michał Dziugan, dowódca 13 Dywizjonu Trałowców, do którego trafiły obydwa okręty.
Marynarze mogą lustrować morską toń, używając dronów Gavia i Hugin. Taką funkcję pełni też Double Eagle SAROV, który w zależności od potrzeb działa jako pojazd półautonomiczny, zasilany własną baterią i połączony z okrętem za pomocą światłowodu, albo też urządzenie sterowane bezpośrednio z pokładu przez tzw. pępowinę. Może też podkładać toczki, czyli niewielkie ładunki wybuchowe. Jest wreszcie sonar Katfish firmy Kraken. – Może on być holowany za okrętem poruszającym się z prędkością nawet 10 węzłów, a mimo to w czasie rzeczywistym przesyła do operatora obraz o niezwykle wysokiej rozdzielczości. Wszystko dzięki technologii apertury syntetycznej, która pozwala omieść podwodny obiekt za pomocą kilkudziesięciu do kilkuset wiązek – tłumaczy kmdr por. Dziugan.
Pojazdy podwodne mają przede wszystkim służyć do poszukiwania min i niewybuchów. Dzięki nim można jednak również mieć na oku newralgiczną dla państwa infrastrukturę. Hugin w ciągu doby jest w stanie przeprowadzić inspekcję 100 km ułożonego na dnie rurociągu, gromadząc przy tym świetnej jakości materiał zdjęciowy. Podobnie działa Double Eagle SAROV wyposażony w trzy kamery. Do tego Kraken Katfish potrafi budować modele 3D morskiego dna. Możliwości sondowania morskiego dna mają też jednostki Dywizjonu Zabezpieczenia Hydrograficznego. W jego skład wchodzą m.in. okręty ORP „Arctowski” i „Heweliusz”. Tyle że sprawa nie jest taka prosta. Do zadań marynarki wojennej należy co prawda zabezpieczanie strategicznych interesów państwa, ale regularne inspekcje linii przesyłowych wykraczają poza jej kompetencje. Za ochronę rurociągów odpowiada przede wszystkim ich właściciel. W przypadku Baltic Pipe to spółka Gaz-System. –Obiekty infrastruktury krytycznej posiadają własne systemy bezpieczeństwa i monitoringu, ale mając na uwadze bezpieczeństwo państwa, nie możemy zdawać się wyłącznie na nie – przyznaje prof. Makowski. – Nowa sytuacja wymaga pewnych korekt w prawie, a także wzmocnienia współpracy pomiędzy marynarką wojenną, Morskim Oddziałem Straży Granicznej i urzędami morskimi. Wzmocnienia, bo sama współpraca od dawna istnieje. Informacje zbierane przez każdą z tych instytucji na bieżąco trafiają do Centrum Operacji Morskich. A ono może na bieżąco reagować na zagrożenia – dodaje.
Kolejną kwestią jest doposażanie marynarki wojennej. Jeszcze w grudniu temu rodzajowi sił zbrojnych został przekazany trzeci niszczyciel min typu Kormoran II. W kolejnych latach 8 Flotylla Obrony Wybrzeża w Świnoujściu otrzyma trzy tego typu jednostki. Na wiosnę 2023 roku zaplanowane zostało cięcie blach do Kormorana numer cztery. Proces ten faktycznie oznacza początek jego powstawania. Trwają procedury związane z budową i zakupem trzech okrętów obrony wybrzeża typu Miecznik. Wkrótce też ruszą prace nad stworzeniem pierwszego z dwóch okrętów rozpoznania radioelektronicznego (kryptonim „Delfin”). Potrzeby są jednak jeszcze większe.
Wzmacnianie marynarki
W grudniu 2022 roku uczestnicy XIV Konwentu Morskiego w auli Politechniki Gdańskiej wspominali, że warto wrócić do realizacji programu „Ratownik”, który zakładał budowę nowoczesnego okrętu ratowniczego. Jednostka stałaby się bazą nurków głębokowodnych, a dzięki swojemu wyposażeniu mogłaby również wzmocnić ochronę podwodnych instalacji. Na początku ubiegłego roku postępowanie w kwestii udzielenia zamówienia zostało przez Agencję Uzbrojenia unieważnione.
Jest jeszcze jedna sprawa. – Jak dotąd nie mamy także nowoczesnych systemów ochrony portów, które można by rozmieścić bezpośrednio w wodzie, by wykrywały obecność choćby niepowołanych płetwonurków czy też dronów – przyznaje prof. Makowski. Rozwiązaniem mógłby się stać system Ostryga. Faza analityczno-koncepcyjna programu została zakończona już kilka miesięcy temu. Trwają też prace nad programem „Kijanka”, który zakłada pozyskanie bezzałogowych pojazdów nawodnych służących do zwalczania min.
– Wzmacnianie marynarki to w tej chwili jedna z kluczowych kwestii, co zresztą potwierdzają ostatnie zamówienia resortu obrony. Nie powinno tego zmienić nawet przyjęcie do NATO Szwecji i Finlandii. Bo choć Bałtyk stanie się niemalże natowskim morzem wewnętrznym i bezpieczeństwo w jego obrębie wzrośnie, zagrożenia, z którymi zmagamy się w tej chwili, nie znikną – podsumowuje poseł Michał Jach, przewodniczący sejmowej Komisji Obrony Narodowej.
źródło: polska-zbrojna / fot.Marynarka Wojenna RP
https://polska-zbrojna.pl/home/articleshow/38784?t=Wielka-rozgrywka-na-morzu