Polski Portal Morski
Aktualności Inne

Akcja służb na jeziorze Śniardwy, statek poszedł na dno.

To pierwsza w tym roku taka sytuacja – powiedział burmistrz Mikołajek Piotr Jakubowski. Chodzi o groźny wypadek z udziałem zagranicznych turystów. Ich statek wpłynął na mieliznę z kamieniami. Członkowie załogi stracili wszystko, co mieli ze sobą. Gmina musiała zapewnić Czechom nocleg.

Do niebezpiecznej sytuacji doszło na jeziorze Śniardwy. Czescy turyści podróżowali houseboatem, który w pewnym momencie wpłynął na kamienie. Niestety w wyniku licznych uszkodzeń kadłuba statek zatonął. Na szczęście w porę interweniowali ratownicy Mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Mazurski kurort z kolei musiał udzielić pomocy rozbitkom, którzy stracili cały dobytek. Ich łódź poszła na dno wraz ze wszystkimi dokumentami, pieniędzmi i ubraniami. 

W okolicach wyspy Czarci Ostrów Czesi wpłynęli na mieliznę. „Do CKRW dzwoni Operator 112 z informacją, że Czeska załoga pływająca na houseboacie uderzyła w kamień i nabiera wody. Mimo problemów językowych, naszemu dyspozytorowi udaje się ustalić dokładniejszą lokalizację – wyspa Czarci Ostrów” – mogliśmy przeczytać w środowym komunikacie MOPR, zamieszczonym w mediach społecznościowych. 

Statek wpłynął na kamienie. O włos od tragedii na Śniardwach

Ratownicy poinformowali, że w akcję zaangażowana została również Straż Pożarna i Mazurska Służba Ratownicza. Służbom udało się ewakuować z tonącego statku wszystkich członków załogi. Sytuacja mogła mieć jednak tragiczny finał, ponieważ na początku pojawiły się problemy ze zlokalizowaniem 

Turyści zignorowali ostrzeżenie

Warto dodać, że czeska załoga zignorowała tzw. znaki kardynalne. To charakterystyczne, czarno-żółte tyczki, które 20 lat temu zakupili ratownicy MOPR i w porozumieniu z Wodami Morskimi oznaczyli nimi wszystkie niebezpieczne miejsca na Szlaku wielkich Jezior.

„Na wodzie trzeba używać rozumu”

Według Jakubowskiego, środowa sytuacja uwypukla znacznie poważniejszy problem.  Ustawodawca dopuścił możliwość pływania bez uprawień, co powoduje, że ludzie widzą znaki, ale ich nie znają. Stąd takie sytuacje jak ta wczorajsza. Dobrze, że nikomu nic się nie stało – zauważył włodarz miasta.

Jak z kolei uważa Jarosław Sroka, brak wiedzy może skutkować katastrofą. – Dziś każdy nosi przy sobie telefon. Jest bardzo wiele aplikacji, które pokazują, gdzie są niebezpieczne miejsca. Każdy, kto jeździ po drodze, musi znać znaki, tak samo każdy, kto decyduje się na pływanie, musi znać znaki – to rzecz bezdyskusyjna. Houseboaty i niektóre łodzie mają na pokładzie elektroniczne mapy, które pokazują im, gdzie są i jak jest głęboko. Naprawdę przy obecnym stanie techniki trzeba się starać, by wpłynąć na kamienie czy mieliznę. Na wodzie trzeba używać rozumu, techniki, obserwować otoczenie. Nie ma innej opcji – zaznaczył prezes MOPR.

źródło: polskieradio24.pl / fot: Mazurskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe

Zobacz podobne

Prezydent podpisał ustawę o różnicowaniu cen w aukcjach dla offshore

BS

W stoczni „Remontowa” zwodowano drugi prom RoPax

BS

Znamy nazwy nowych promów dla PŻM

BS

Zostaw komentarz

Ta strona wykorzystuje pliki cookie, aby poprawić Twoją wygodę. Zakładamy, że nie masz nic przeciwko, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz. Akceptuję Czytaj więcej

Polityka prywatności i plików cookie