Polski Portal Morski
Aktualności Historia Ważne Żegluga

Czubatka, Cyranka, Nysa, Zew Morza – największe katastrofy polskich statków rybackich

Polska flota rybacka przez dekady dostarczała świeżych ryb na nasze stoły, a rybacy byli symbolem siły, odwagi i poświęcenia. W listopadzie- miesiącu pełnym zadumy i pamięci, wspominamy tych, którzy z morskiej wyprawy nigdy nie wrócili. Czasem morze – nieprzewidywalne, groźne i bezlitosne – przypominało o swojej potędze, zabierając statki i ich załogi na zawsze.

W Dzień Zaduszny marynarze i ich rodziny często gromadzą się nad brzegiem morza lub w portach, aby zapalić znicze na nabrzeżach, pomnikach i tablicach upamiętniających zmarłych na morzu. Znicze te są symbolicznym „światełkiem”, które ma oświetlać drogę duszom zmarłych marynarzy i rybaków.

Dziś, z żalem i szacunkiem, przywołujemy wspomnienia największych katastrof polskich statków rybackich, których losy wywołują dreszcze.

CZUBATKA – cicha ofiara morza (1955 r.)

„Czubatka” była trawlerem rybackim typu B11. Należała do serii nowoczesnych jednostek zbudowanych w Polsce w latach 50. Wypłynęła na Morze Północne na regularne połowy, mając na pokładzie 14-osobową załogę. Tragedia rozegrała się w nocy z 9 na 10 maja 1955 roku, kiedy jednostka przepadła bez śladu. Mimo prób skontaktowania się z „Czubatką” przez inne jednostki i radiową ciszę alarmową, statek nie odpowiedział. Wskazywało to na gwałtowne zdarzenie, które uniemożliwiło załodze wezwanie pomocy.

Kilka dni po zaginięciu trawlera odnaleziono tratwę ratunkową, na której leżały dwa zamarznięte ciała rybaków. Ci marynarze, zmagając się z lodowatymi wodami Morza Północnego, prawdopodobnie walczyli o życie aż do momentu, gdy zimno okazało się silniejsze. 

Przyczyny katastrofy „Czubatki” nigdy nie zostały do końca wyjaśnione, chociaż za najbardziej prawdopodobną uznaje się przewrócenie się jednostki, utratę pływalności, a w konsekwencji zatonięcie. Czubatka” zatonęła około 15 kilometrów od zachodnich wybrzeży Norwegii. Po zaginięciu trawlera w prasie pojawiały się nieprawdziwe informacje o wejściu jednostki na minę pozostałą z czasów II wojny światowej. Do dziś nikt do końca nie wie, dlaczego „Czubatka” poszła na dno. Tej tajemnicy już nigdy nie uda się rozwiązać.

Henryk Mąka: „Kapitan schodzi ostatni”; Krajowa Agencja Wydawnicza; Warszawa 1979
Autorstwa Krzysiekgdn

CYRANKA – konstrukcyjne „ptaszki” w niebezpieczeństwie (1956 r.)

Ponad rok po tragedii bliźniaczej „Czubatki”, 4 października 1956 roku, również na wzburzonych wodach Morza Północnego doszło do tragicznej katastrofy trawlera rybackiego „Cyranka”. W wyniku tragedii życie straciło 12 członków załogi, a 6 zdołało ocalić życie.

„Cyranka” była częścią serii statków rybackich potocznie nazywanych „ptaszkami” – jednostek projektowanych głównie na potrzeby połowów dalekomorskich, lecz ich konstrukcja zaczęła wzbudzać kontrowersje. Katastrofa „Cyranki” uwydatniła słabości projektowe tych statków. Były one stosunkowo lekkie, a ich konstrukcja nie zawsze dobrze znosiła ciężkie warunki, takie jak intensywne sztormy na Morzu Północnym

Tragedia ta przyczyniła się do coraz głośniejszych dyskusji na temat wad konstrukcyjnych serii, takich jak podatność na przeciążenia i słabe wyposażenie na wypadek sztormu. W odpowiedzi na obawy związane z bezpieczeństwem „ptaszków”, wprowadzono później serię udoskonalonych jednostek o oznaczeniu B17. Były one lepiej dostosowane do trudnych warunków i posiadały ulepszone środki bezpieczeństwa, co jednak nie mogło przywrócić życia tym, którzy zginęli na „Cyrance”.

Od lat 60. XX wieku rozpoczęto stopniowe wycofywanie jednostek z serii B11. Niektóre z tych statków udało się sprzedać zagranicznym armatorom, głównie z Afryki Zachodniej i Ameryki Południowej, gdzie jednostki służyły na wodach o spokojniejszym charakterze.

Henryk Mąka: „Kapitan schodzi ostatni”; Krajowa Agencja Wydawnicza; Warszawa 1979

NYSA – kolejny dramat na Morzu Północnym (1965 r.)

10 stycznia 1965 roku na wzburzonym Morzu Północnym „Nysa” przepadła w sztormie, ciągnąc na dno 18 członków załogi. Kilka dni później morze wyrzuciło „dowody zbrodni” i oddało zniszczoną szalupę, porwane fragmenty statku oraz ciała siedmiu marynarzy – zimne, milczące świadectwo ich ostatnich chwil.

Tragedia „Nysy” pozostaje owiana tajemnicą. Niektórzy twierdzili, że to przemieszczenie się ładunku złomu zepchnęło statek na dno. Inni, w tym rodziny ofiar, obwiniali armatora, który oddał jednostkę w ręce niedoświadczonej załogi, dowodzonej przez kapitana bez morskiego wykształcenia. Gdy rodziny zaczęły domagać się odpowiedzi, Służba Bezpieczeństwa wymusiła milczenie, gasząc wszelką nadzieję na prawdę. Historia „Nysy” pozostaje tragiczną legendą, jakich w polskiej żegludze niestety nie brakuje.

Henryk Mąka: „Kapitan schodzi ostatni”; Krajowa Agencja Wydawnicza; Warszawa 1979

ZEW MORZA- zatopione marzenie (1981 r.)

„Zew Morza”, niedoszły „Adlerhorst”, był symbolem historii pełnej dramatyzmu i ambicji. Jednostkę zbudowano dla Hitler-Jugend Po wojnie została przejęta przez Polskę, odbudowana i przemieniona w flagowy jacht szkoleniowy. Choć przez lata odbywał imponujące rejsy, jego koniec był gwałtowny i nieubłagany.

12 grudnia 1981 roku, podczas sztormu, przy wichurze osiągającej 7°B, nagła fala przewróciła go na prawą burtę. Statek walczył o przetrwanie, ale po dziesięciu minutach zniknął pod wodą. Ostatnim widocznym fragmentem była rufa, po czym zapadła cisza, gdy jacht ostatecznie pogrążył się w głębinach.

Na szczęście cała załoga ocalała – znalazła schronienie na tratwach ratunkowych i po godzinach dryfowania, została uratowana przez francuski statek „Ville de Dunkerque” o 20:30 tego samego dnia.

Autorstwa Magnussen, Friedrich (1914-1987) – Stadtarchiv Kiel

Katastrofy polskich statków rybackich to mroczna część historii naszej morskiej tradycji. To opowieści o ludziach, którzy z odwagą i poświęceniem wyruszali na niebezpieczne wody, często nie wracając do domu. Każdy z tych statków miał swoją załogę, pełną nadziei, że ich praca przyniesie owoce, a rejs zakończy się bezpiecznym powrotem. Pamięć o marynarzach i rybakach, którzy zginęli na morzu, pozostaje głęboko zakorzeniona w sercach bliskich i w społecznościach nadmorskich.Ich poświęcenie jest stale wspominane i honorowane. Te tragedie przypominają o cenie, jaką płaci się za życie związane z morzem – pięknym, ale też bezlitosnym żywiołem.

Zobacz podobne

Wzrost turystyki, spadek ruchu handlowego na przekopie Mierzei Wiślanej

PL

Silny wiatr i wysoki poziom Bałtyku. Ostrzeżenia IMGW dla regionów nadmorskich

PL

Zimowa przeprawa przez Wisłę; blisko 40 śmiałków pokonało rzekę wpław

PL

Zostaw komentarz

Ta strona wykorzystuje pliki cookie, aby poprawić Twoją wygodę. Zakładamy, że nie masz nic przeciwko, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz. Akceptuję Czytaj więcej

Polityka prywatności i plików cookie