W dniu Wszystkich Świętych wspominamy tych, którzy odeszli, w tym Polaków, których losy związane z morzem zakończyły się tragicznie. Morze, chociaż piękne, bywa także groźne i nieprzewidywalne. Wśród tych, którzy zginęli na morzu, są postacie, których osiągnięcia i pasje na zawsze wpisały się w polską historię i kulturę.
Kapitan Andrzej Ułasiewicz
W 1967 roku ukończył Szkołę Morską w Gdyni , następnie pracował w Polskich Liniach Oceanicznych. Od lat 80. XX wieku pływał na dwóch promach PLO – MF Mikołaj Kopernik oraz MF Jan Heweliusz ze Świnoujścia do Ystad, które woziły samochody ciężarowe i wagony kolejowe. Zginął 14 stycznia 1993 roku w katastrofie promu MF Jan Heweliusz spełniając swój obowiązek – do ostatniej chwili pozostał na mostku kapitańskim wzywając pomocy.
Kapitan Eugeniusz Arciszewski
W żegludze pracował od stanowiska marynarza. Został mianowany kapitanem żeglugi 23 maja 1979. Od 1985 kierował jednostkami pod zagranicznymi banderami. Był kapitanem statków MS Zygmunt August, MS Brodnica. W wieku 56 lat zginął w katastrofie morskiej, dowodząc masowcem „Leros Strength”, który zatonął 8 lutego 1997 na Morzu Północnym w pobliżu wód terytorialnych Norwegii, w rejonie portu Stavanger, w trakcie niekorzystnych warunków atmosferycznych (łącznie poniosło śmierć 20 członków załogi).
Kapitan Leszek Krogulski
19 stycznia 1983 roku MS Kudowa Zdrój rozpoczął rejs z portu Castellon w Hiszpanii do Libii pod dowództwem kpt Leszka Krogulskiego. Warunki atmosferyczne były idealne. Chwilę po północy pogoda gwałtownie się pogorszyła. Potężne fale atakowały burty statku utrudniając prawidłowe żeglowanie. Na tragedię nie trzeba było długo czekać: dwie duże fale spowodowały położenie się jednostki na burtę. Z liczącej 28 osób załogi, zginął kapitan wraz z 20 marynarzami.
Kapitan Gustaw Gomułka
Gustaw Gomułka został kapitanem „Nysy” 1 grudnia 1964 r. Statek płynął z ładunkiem szyn ze szkockiego portu Leith do Oslo. Na morzu szalał sztorm o sile 10 stopni w skali Beauforta, a wysokość fal dochodziła do 12 metrów. W dniu katastrofy 10 stycznia 1965 r., około 20 mil morskich na południe od Eger, norweski statek „Berby” zauważył jednostkę nadającą sygnały świetlne SOS, które wkrótce zanikły. Gdy o 22.50 Norwegowie dotarli na miejsce, niczego nie znaleźli. 11 stycznia znaleziono resztki szalupy „Nysy”, w następnych dniach m.in. koła ratunkowe i fragmenty kadłuba. W dniach od 14 stycznia do 16 stycznia morze wyrzuciło na wybrzeże Norwegii ciała 7 marynarzy.
Przywołane postacie przypominają nam o wartości pracy marynarzy oraz o ryzyku z jakim stykają się na co dzień. Wspominając te tragiczne losy, oddajemy hołd nie tylko ich pamięci, ale także wszystkim, którzy wyruszają na morze, by służyć innym.
Fot.: Archiwum fotograficzne Lecha Zielaskowskiego/Narodowe Archiwum Cyfrowe / Polskie Linie Oceaniczne /
Politechnika Morska
1 komentarz
Pod jakim względem wspominani kapitanowie byli „wybitni”? Tylko dlatego, że zginęli przypisuje się im „wybitność”? Czy kierowca który zginął na drodze w wypadku który sam spowodował też według redakcji byłby wybitny?
Według wszelakich raportów każdy z tych kapitanów świadomie wychodził w morze niesprawnymi, zaniedbanymi jednostkami które w ogóle nie powinny opuścić portu. To są ludzie winni nie tylko swojej śmierci, ale też śmierci załogi i innych pasażerów. O niekompetencji panów Arciszewskiego oraz Ułasiewicza można by napisać książki, przełożyli służbę armatorowi ponad zdrowy rozsądek i życie załogi.