Ustalanie taryf za wodę i ścieki powinno wrócić do samorządów – uważa prezes Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie Joanna Kopczyńska, odnosząc się do projektu ustawy, który jest przygotowywany w Ministerstwie Infrastruktury.
Projekt – jak poinformował PAP resort infrastruktury – „zakłada zmiany w funkcjonowaniu Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie, a jednym z elementów działań ma być zmiana taryfikacji opłat za wodę i odprowadzanie ścieków”. Ministerstwo poinformowało też, że „równolegle trwają także prace nad zmianą koncepcji finansowania PGW WP”.
Zapytana o opinię na temat planowanej restrukturyzacji Wód Polskich, prezes Kopczyńska powiedziała, że „jest zwolenniczką wyłączenia z Wód Polskich ustalania taryf za wodę”. „To powinno wrócić do samorządów” – oświadczyła. Przypomniała, że gminy zajmowały się tą kwestią przed 2018 rokiem, czyli przed utworzeniem Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie. „Samorządy są właścicielami spółek wodno-kanalizacyjnych, mają w tym temacie bardzo duże doświadczenie” – powiedziała. Zaznaczyła też, że Wody Polskie – wbrew powszechnej opinii – wcale nie zarabiają na ustalaniu cen za wodę i ścieki.
– Za każdą przyjętą taryfę wnioskodawca płaci nam 658,99 zł (wysokość stawki opłaty za wydanie decyzji zatwierdzającej taryfę w roku 2024). Ale jeśli wójt, burmistrz lub prezydent miasta negatywnie ocenia złożone przez przedsiębiorstwa wodociągowo-kanalizacyjne taryfy i wnosi odwołanie od decyzji Prezesa Wód Polskich do sądu, to nie tylko nie otrzymujemy za to pieniędzy, ale też musimy się liczyć z dodatkowymi kosztami – wyjaśniła prezes.
Argumentem za przywróceniem taryfikacji samorządom – według Kopczyńskiej – jest też fakt, że to one są w większości przypadków właścicielami spółek wodno-kanalizacyjnych i kontrolują koszty związane z ich funkcjonowaniem, w tym koszty niezbędnych inwestycji i remontów infrastruktury wodnokanalizacyjnej. Zapytana, czy przekazanie taryfowania nie będzie oznaczało drastycznych podwyżek cen dla mieszkańców, powiedziała, że „zgodnie z założeniami zmian w ustawie, jeśli wysokość opłat za wodę i ścieki, zatwierdzone w taryfie, będzie wyższa niż próg określony w nowelizacji ustawy (w projekcie opiniowanym przez PGW WP było to 15 proc. o dotychczas obowiązującej ceny przedsiębiorstwa), to wtedy wkroczy regulator”.
Zaznaczyła też, że 90 proc. rynku wodno-kanalizacyjnego jest dobrze zarządzana, a „mądre zarządzanie sprawia, że podwyżki nie muszą być konieczne”. Dopytywana o to, na czym polega dobre zarządzanie infrastrukturą wodociągowo-kanalizacyjną, wskazała, że ceny wody w poszczególnych spółkach zależą m.in. od zaludnienia, gęstości zabudowy, racjonalnego planowania inwestycji.
– Kanalizacji nie wystarczy położyć i odtrąbić sukces, bo czasem koszty eksploatacji sieci, w tym koszty energii, niezbędnej dla jej funkcjonowania, są tak ogromne, że utrzymanie ciągłości dostaw wody w rejonach słabo zabudowanych, bardzo często wiąże się z wysokimi opłatami stałymi, bo mniejsza liczba mieszkańców oznacza mniejsze przychody z tytułu świadczenia usług, a koszty tego świadczenia są takie same jak w gęściej zaludnionych miejscowościach ” – wyjaśniła. Dodała, że im więcej osób jest podłączonych na kilometrze sieci, tym woda, z której korzystają, jest tańsza, bo koszty eksploatacji rozkładają się na więcej gospodarstw domowych. „Stąd różnice w taryfach między dużymi miastami takimi jak Warszawa a małymi miejscowościami czy słabo zaludnionymi gminami, w większych miastach jest po prostu taniej – wskazała.
Jej zdaniem oszczędzanie wody w domu jest ekologiczne, ale wcale nie musi wpłynąć na obniżenie rachunków za wodę. Podała przykład niewielkiego osiedla, gdzie mieszkańcy oszczędzali wodę napuszczając ją do wanien podczas kąpieli, a potem korzystali z niej np. do spłukiwania toalet, prania czy mycia podłogi. „Zużywali trzy razy mniej wody niż wynosi średnie zużycie, ale utrzymanie drożności w mało używanej instalacji, zniwelowało koszty ich oszczędności” – powiedziała. „W przypadku kanalizacji w niektórych przypadkach tańszym rozwiązaniem jest szczelne szambo i wywóz ścieków do oczyszczalni niż budowa drogiej w eksploatacji sieci” – wskazała.
Według Kopczyńskiej, działalnością, która przysparza Wodom Polskim więcej kosztów niż korzyści jest gospodarka rybacka. Wyjaśniła, że wiąże się np. kontrolą łowisk czy zarybianiem, a koszty prowadzenia działalności znacznie przewyższają wpływy z opłat za wydanie kart wędkarskich czy zezwoleń na łowienie.
Gospodarstwo Wodne Wody Polskie utworzono 1 stycznia 2018 r. na bazie państwowych jednostek budżetowych, tj. Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej wraz z 7 regionalnymi zarządami gospodarki wodnej oraz 16+1 zarządów melioracji i urządzeń wodnych (podporządkowanych marszałkom województw).
Bezpośrednim powodem przeprowadzenia reformy gospodarki wodnej była konieczność realizacji postanowień unijnej Ramowej Dyrektywy Wodnej oraz zobowiązań wynikających z Traktatu Akcesyjnego. Jej przeprowadzenie było warunkiem korzystania przez Polskę ze środków z programów operacyjnych Unii Europejskiej. O ile najważniejszy cel reformy, tj. odejście od zarządzania gospodarką wodną w granicach administracyjnych województw na rzecz zarządzania rzekami w układzie zlewni (rzeka oraz jej dopływy), udało się zrealizować, o tyle z raportu Najwyższej Izby Kontroli wynika, że inne cele, związane z m.in. zapewnieniem stabilnego działania nowej instytucji, proces tworzenia Wód Polskich nie przyniósł spodziewanych efektów, ponieważ Gospodarstwu nie zapewniono wystarczających środków finansowych, dostatecznej liczby wykwalifikowanych pracowników, zabrakło też właściwej koordynacji procesu przejmowania zadań i majątku od samorządów.
Źródło: PAP | Fot. pixabay.com (domena publiczna) / kaboompics