Polski Portal Morski
Aktualności Historia

79 lat temu z udziałem Polaków rozpoczęła się operacja „Overlord”

6 czerwca 1944 na plażach Normandii rozpoczęła się operacja „Overlord”. Największa operacja desantowa w historii wojen, w którą zaangażowano tysiące żołnierzy, statków i samolotów otworzyła drugi front w Europie Zachodniej. Winston Churchill twierdził, że był to dzień, którym denerwował się najbardziej w swoim życiu. Od pierwszego dnia w akcji brała też udział Polska Marynarka Wojenna – jedyny nasz krążownik OPR „Dragon’, dwa duże kontrtorpedowce „Błyskawica” i „Piorun” oraz dwa małe kontrtorpedowce „Krakowiak” i „Ślązak”.

Trwający od świtu do zmierzchu D-Day był dniem szczęścia i sukcesu aliantów i dniem klęski armii niemieckiej, która przybliżyła koniec II wojny światowej. Misterny plan operacji o kryptonimie „Overlord” alianci przygotowywali się od momentu wejścia Stanów Zjednoczonych do wojny. Kolejne operacje desantowe w Afryce Północnej i we Włoszech dały sojusznikom niezbędne doświadczenie w przeprowadzeniu tego typu lądowania. Do przerzucenia przez kanał La Manche gigantycznej, wielusettysięcznej armii potrzebne były niezliczone ilości statków desantowych.

– Był to rodzaj okrętów, których nie produkowano w czasach pokojowych – mówił na antenie PR prof. Paweł Wieczorkiewicz. – W 1943 roku alianci mieli ich za mało, dlatego wybrali mniejszy wariant, żeby zająć czymś Niemców desantowali we Włoszech.

Ważny dla powodzenia operacji był element zaskoczenia. Kluczem było zaatakowanie Niemców w miejscu, gdzie nie będą się tego spodziewać i nie będą mieli rezerw. Podjęto szeroko zakrojoną akcję dezinformacyjną, dzięki której Hitler zupełnie nie spodziewał się uderzenia w Normandii. Dziesiątki szpiegów i podwójnych agentów wskazywało, że alianci uderzą w okolicach Calais.

Niemieckie dowództwo przez pierwsze tygodnie inwazji podejrzewało, że Normandia jest akcją pozorowaną i zabraniał kierowania tam posiłków, gdy były najbardziej potrzebne. Latem 1944 roku barek było dosyć. Spełniono też dwa podstawowe warunki udanej inwazji: bezwzględna przewaga w powietrzu i morzu. Chodziło o wsparcie oddziałów przełamujących Wał Atlantycki ogniem ciężkiej artylerii okrętowej i bombardowaniem lotniczym.

– Alianci wiedzieli, że jeżeli utrzymają się na przyczółku to wygrali – mówił gość audycji „Postacie i wydarzenia II wojny światowej”. – Korzystając z przewagi lotnictwa zdołają przebić się dalej w głąb Francji.

Polacy na morzu

Pod osłoną ponad siedmiuset okrętów wojennych wyruszyło blisko 4 tysiące różnych jednostek desantowych, promów, pontonów i barek. Dodatkowo 200 trałowców, zgrupowanych w 25 flotyllach, oczyszczało wodę z min, dzięki czemu umożliwionie aliantów do wybrzeży francuskiej Normandii. Od pierwszego dnia w akcji brała też udział Polska Marynarka Wojenna – jedyny nasz krążownik OPR „Dragon’, dwa duże kontrtorpedowce „Błyskawica” i „Piorun” oraz dwa małe kontrtorpedowce „Krakowiak” i „Ślązak”.

D-Day

Tak zaplanowana operacja rozpoczęła się 6 czerwca 1944. Klimatyczne warunki panujące w kanale La Manche mocno ograniczyły pole manewru w planowaniu operacji. Był to jeden z ostatnich terminów, w którym można było lądować. Potem letnie sztormy groziły zatopieniem barek desantowych. Alianci pojawili się o świcie na pięciu plażach Normandii.

– To co zobaczył dowódca niemieckiego posterunku obserwacyjnego było spełnieniem najgorszych koszmarów – mówił prof. Wieczorkiewicz. – Statki, barki i plujące ogniem okręty ciągnęły się aż po horyzont, a nad głową setki, tysiące samolotów.

Największą operację desantową w historii dowodziło dwóch ludzi – gen. Dwight Eisenhower i gen. Bernard Montgomery. – To było dwóch ludzi, od których zależał w tym momencie los Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i świata – zaznaczył historyk.

Sparaliżowani Niemcy

W przełamaniu oporu niemieckiego kluczową rolę odegrała marynarka wojenna. Wsparcie ciężkich dział pomogło sprawnie przełamać pozycje Wehrmachtu. Ważne były tez działania komandosów, którzy w pierwszej fazie unieszkodliwiali przeszkody, którymi plaże usiali Niemcy. Saperów rozminowujących drogi i wreszcie opanowanie przez spadochroniarzy zaplecza przeciwnika umożliwiając szybkie rozszerzenie przyczółka. W powodzeniu operacji pomógł też brak spójnej koncepcji w dowództwie niemieckim.

Gen. Edwin Rommel i gen. Gerd von Rundstedt różnili się co do tego, czy odwody pancerne trzymać na plażach i uderzać natychmiast po pojawieniu aliantów, czy trzymać w głębi lądu. – Pierwszy punkt okazał się błędny. Niemieckie kontrataki pancerne ugrzęzły w ogniu ciężkiej artylerii okrętowej i zostały zmiecione z powierzchni ziemi – mówił prof. Wieczorkiewicz.

Sam Hitler dowiedział się o ataku z opóźnieniem, przez co kluczowe decyzje o kierowaniu obroną i gdzie kierować odwody zostały opóźnione o kilka dłużej. Trwający od zmierzchu do świtu D-Day trwający był dniem szczęści i sukcesu aliantów. Jak twierdził Churchill, był to dzień, w którym denerwował się najbardziej w swoim życiu. Dzień chwały i sławy żołnierzy i dowódcy aliantów i klęski armii niemieckiej, która przybliżyła koniec II wojny światowej.

Źródło: https://www.polskieradio.pl Fot.: Wikipedia

Zobacz podobne

Związek Uczelni Fahrenheita wspiera Obszar Metropolitalny Gdańsk-Gdynia-Sopot

KM

Rusza załoga PolSailing

BS

GDOŚ: zebrano komplet materiałów do decyzji środowiskowej dla elektrowni jądrowej

AB

Zostaw komentarz

Ta strona wykorzystuje pliki cookie, aby poprawić Twoją wygodę. Zakładamy, że nie masz nic przeciwko, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz. Akceptuję Czytaj więcej

Polityka prywatności i plików cookie