16 kwietnia br. mijają 42 lata od tragicznego pożaru na drobnicowcu m/s „Reymont”. Na morzu zginęło dwóch marynarzy, kapitan nie mogąc pogodzić się z orzeczeniem Izby Morskiej, popełnił samobójstwo.
16 kwietnia 1979 roku w pobliżu duńskiej wyspy Bornholm wybuchł pożar na drobnicowcu „Reymont”. Statek z serii B 54 zbudowała w 1958 roku Stocznia Gdańska, nie była to więc nowa jednostka, bowiem w momencie opisywanego wydarzenia miała za sobą już 21 lat eksploatacji.
W rejsie z Gdyni do Chin oprócz 40-osobowej załogi uczestniczyło także pięć żon marynarzy. W kabinie jednego z marynarzy wybuchł pożar spowodowany prawdopodobnie przez włączony grzejnik. Początkowo załoga usiłowała samodzielnie ugasić ogień, kiedy okazało się to niemożliwe kapitan wydał komendę zatrzymania statku i nadania przez radiooficera sygnału S.O.S.Ogień rozprzestrzeniał się bardzo szybko, gęsty dym w pomieszczeniach statku uniemożliwia nadanie sygnału S.O.S. Jedynym bezpiecznym miejscem był niewielki obszar na dziobie statku.
Na pokładzie „Reymonta” podjęto decyzję o opuszczeniu jednostki. Ze Świnoujścia i Ustki w kierunku płonącego statku wyruszyły jednostki ratownicze. Sytuację utrudniał silny wiatr wiejący z siłą ok. 7 stopni w skali Beauforta i wysoka fala. Załogę ewakuowano ze statku śmigłowcem, drobnicowiec płonął unosząc się na falach. Po pewnym czasie do płonącego statku dotarły polskie jednostki ratownicze, które usiłowały ugasić pożar. Strażacy przeszukali statek, a raczej to, co z niego zostało po pożarze. „Reymonta” odholowano do Gdyni. Jednostka nie nadawała się do remontu i została sprzedana na złom.
Winą za katastrofę Izba Morska obarczyła kapitana jednostki Zbigniewa Kurowskiego, pozbawiając go na półtora roku prawa do pełnienia funkcji kapitana. Kurowski nie mógł pogodzić się z wyrokiem i w akcie desperacji popełnił samobójstwo. Tragedia „Reymonta” pochłonęła trzy ofiary śmiertelne: dwóch marynarzy zginęło w pożarze, a kapitan popełnił samobójstwo nie mogąc pogodzić się z orzeczeniem Izby Morskiej.
1 komentarz
Tragicznych pożarów było więcej, ale był też taki, w którym załoga podobnego do 'Reymonta’ motorowca 'Pekin’ podjęła w Hong-Kongu rękawicę rzuconą jej przez żywioł i przez tydzień walczyła z pożarem juty w jednej z ładowni.