22 lutego 1974 roku w Stoczni Szczecińskiej położono stępkę pod pierwszy chemikaliowiec typu B 76/1, „BOW FORTUNE”. Wodowanie jednostki odbyło się 10 kwietnia 1975 roku, a więc ponad rok od położenia stępki. Armator odebrał statek 31 października 1975 roku.
„BOW FORTUNE” rozpoczął serię 12. Chemikaliowców, budowanych w Stoczni Szczecińskiej w latach 1974-1977. Głównym projektantem tych bardzo nowatorskich, jak na ówczesne czasy jednostek, był Jerzy Wojciech Piskorz-Nałęcki.
Chemikaliowce B 76 mogły równocześnie przewozić 41 różnych produktów chemicznych, ponieważ każdy zbiornik posiadał niezależny system ładunkowy. Statki miały 28 tys. ton nośności, objętość zbiorników ładunkowych wynosiła 34 600 m3, w tym 20 400 m3 stanowiły zbiorniki ze stali nierdzewnej.
Armatorami chemikaliowców były norweskie firmy: Odfjell i Westfal-Larsen.
W chwili podpisania, umowa na budowę chemikaliowców była najbardziej opłacalnym kontraktem dewizowym w polskim przemyśle okrętowym.
Specyfika pracy ze stalą platerowaną spowodowała konieczność znacznego podniesienia jakości prac wykonywanych w stoczni. Stocznia Szczecińska znalazła się wówczas w prestiżowym gronie firm, mogących z sukcesem realizować kontrakty na najbardziej specjalistyczne jednostki.
„W początkowym okresie stocznia nie była w pełni przygotowana do budowy tego typu jednostek. Skok jakościowy i technologiczny w porównaniu do dotychczas budowanych statków był zbyt duży.
Ludzie, którzy budowali masowce, drobnicowce czy nawet statki naukowo-badawcze, mieli teraz zmierzyć się z zupełnie nowymi problemami.
Przy pracach ze zbiornikami ze stali platerowanej trzeba było chodzić w specjalnym obuwiu, żeby nie porysować blachy. Konieczne było wprowadzenie zupełnie nowej technologii spawania, aby nie uszkodzić plateru.
To wszystko wymagało zmian w systemie pracy i mentalności załogi, a z tym było bardzo trudno. Budowa chemikaliowców wymusiła zupełnie nowe podejście do jakości pracy. Zaczęto większą uwagę zwracać na jakość wykonywanych prac.
Próbowaliśmy – jako pracownicy kontroli jakości – stworzyć system, który wymusi przestrzeganie bezwzględnego reżimu technologicznego, co w znacznym stopniu udawało się i kolejne statki z serii były coraz lepsze” – napisał w swojej książce „Piechotą po stoczni” Krzysztof Piotrowski, prezes stoczniowego holdingu, który swoją pracę w Stoczni Szczecińskiej rozpoczynał właśnie na chemikaliowcach B-76.
Książka, w której prezes Stoczni Szczecińskiej opisuje kulisy powstania i upadku stoczniowego holdingu, przedstawiając wiele nieznanych, sensacyjnych, nie publikowanych wcześniej faktów ukaże się za w marcu, a więc już za kilka tygodni. Miałem ogromną przyjemność być redaktorem tej ważnej i ciekawej publikacji.
Książka, wydana została przez Fundację Promocji Przemysłu Okrętowego i Gospodarki Morskiej. Jak tylko będzie dostępna w sprzedaży, natychmiast o tym poinformujemy.
źródło/ fot. Infomare