Polski Portal Morski
Aktualności Środowisko

Kryzys ekologiczny na Odrze – wyzwanie, któremu musimy sprostać

Ze złotą algą w Odrze da się walczyć za pomocą odsalania wody, ale ta metoda ma swoje skutki uboczne w postaci milionów ton soli, którą trzeba zagospodarować – mówili eksperci w polskich ośrodków naukowych podczas debaty zorganizowanej przez Najwyższą Izbę Kontroli (NIK).

Na wtorkowej debacie „Kryzys ekologiczny na Odrze – wyzwanie, któremu musimy sprostać”, zorganizowanej przez NIK, naukowcy reprezentujący różne polskie uniwersytety podsumowywali wiedzę naukową dotyczącą katastrofy na Odrze, w wyniku której rok temu doszło do masowego padania ryb. Eksperci mówili zgodnie, że kryzys był wynikiem wielu czynników – zanieczyszczonej wody przez zrzuty wody solankowej pochodzącej z przemysłu, wysokiej temperatury powietrza i niskiego poziomu wody. Wszystkie te elementy złożyły się na stworzenie warunków dogodnych do pojawienia się w wodzie złotej algi – glonu, który kilka lat wcześniej odnotowany był w Polsce przez naukowców w niewielkich ilościach jedynie w Bałtyku, ale nigdy w wodzie płynącej. Złota alga znana jest z uwalniania toksyn w określonych warunkach pogodowych i hydrologicznych. Dlatego w Odrze masowo ginęły ryby.

Naukowcy próbowali wskazać rozwiązania, które pomogłyby w przyszłości zapobiec powtórce kryzysowej sytuacji.

„Naturalne wydaje się odsalanie. Jeśli pozbędziemy się soli z wody, pozbędziemy się słonolubnego gatunku. Czy to realne? Dzisiaj, jutro, za rok, za 10 lat – uważam, że nie, choć bardzo kosztowne technologie już są” – powiedział prof. Robert Czerniawski, hydrobiolog z Uniwersytetu Szczecińskiego.

Dr Alicja Pawelec–Olesińska, hydrolog z Uniwersytetu Warszawskiego i ekspertka Międzynarodowej Unii na Rzecz Ochrony Przyrody zauważyła, że coraz więcej polskich start-upów koncentruje się na szukaniu technicznych rozwiązań odsalania wody.

„Zgadzam się, że nie poradzimy sobie z problemem w ciągu najbliższych 10 lat, ale możemy zacząć o tym myśleć. Powstaje coraz więcej polskich start-upów, które chcą produkować sprzęt odsalający wodę. Kopalnie na pewno będą potrzebowały dużo pieniędzy, żeby systemy odsalania wdrożyć. Na pewno nie da to stu procent odsolonej wody. Ale jeżeli będziemy podejmowali działania próbujące obniżyć powoli poziom zasolenia, to za jakiś czas zobaczymy efekty” – wyraziła nadzieję ekspertka.

O efektach ubocznych odsalania wody mówił natomiast dr Andrzej Woźnica z Uniwersytetu Śląskiego.

„Technologie są, ale musimy spojrzeć na skalę. Odrą w czasie kryzysu płynęła fala wezbraniowa, która miała 30 mln. m sześciennych. Codziennie do rzek Śląska spływa bardzo dużo rzek, które mają zasolenie na poziomie 44 tys. mikrosimensów lub nawet 66 tys. mikrosimensów. To się przekłada na konkretną wagę soli. Co my możemy zrobić z potężną ilością soli? Jedna mała rzeka w ciągu roku sprowadza do Wisły milion ton soli” – powiedział się Woźnica.

„Musimy pilnować tego, żeby – eliminując jeden problem – nie generować następnego. Będziemy mieli bardzo duże ilości soli skumulowanej znacznie bardziej niż w rzece. I będziemy mieli kolejny problem. Musimy sobie zdawać sprawę z jego skali. Wszyscy mówią, że są technologie i są filtry, membrany, które pomogą w odsalaniu wody. Tak – w skali kilkudziesięciu metrów sześciennych damy radę, ale nie milionów metrów sześciennych” – dodał.

Dr Bogdan Wziątek z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, który zawodowo zajmuje się ochroną ekosystemów wodnych, patrzy z większym optymizmem na rozwój nowych technologii z zakresu odsalania wody. „To przypomina rozmowę o robieniu filmu telefonem komórkowym 15 lat temu. Dziś to jest standardem, ale 15 lat temu to nie było możliwe. Rozwój technologii wodorowych znacznie obniża koszty odsalania. Nikt jeszcze nie zrobił bilansu – ile w Polsce potrzebujemy soli, a sól drogowa jest importowana z innych krajów” – powiedział Wziątek. Zauważył też, że odsalanie wody przez kopalnie kojarzone było do tej pory z podwyższonym kosztem produkcji węgla.

„To był powód, że w te technologie nie inwestowano do tej pory” – powiedział Wziątek.

Dr Agnieszka Kolada z Instytutu Ochrony Środowiska – Państwowego Instytutu Badawczego poinformowała o zakończonych eksperymentach z wykorzystaniem trzech substancji chemicznych, których celem miała być neutralizacja złotej algi.

„Eksperymenty były trzy – oparte na trzech różnych substancjach. Prowadziły je trzy różne ośrodki naukowe – najpierw w laboratoriach, a potem na Kanale Gliwickim. Wszystkie trzy substancje – chlorek żelaza, glinka bentonitowa i nadtlenek wodoru – dawały w miarę zadawalające efekty, ale niestety na małą skalę i na krótko. Dość szybko następowało odbicie zarówno liczebności złotej algi, jak i wypuszczonych toksyn. Są to obiecujące metody ograniczania zakwitu złotej algi, ale tylko miejscowo. Nie mogą być stosowane w całym ekosystemie. To jest światełko w tunelu, ale to jest walka ze skutkiem, a nie przyczyną” – powiedziała Kolada.

Eksperci zostali zapytani o ocenę pomysłu przetrzymywania wody solankowej w specjalnych zbiornikach przy kopalniach do czasu, gdy warunki pogodowe poprawią się na tyle, by umożliwić zrzut do Odry. Jednogłośnie stwierdzili, że „efekt kumulacji” może być bardzo groźny dla środowiska. Zamiast tego proponują ustalenia „harmonogramu zrzutów” wody o stałym poziomie zasolenia, by nie wywoływać „szoku” dla ekosystemu.

„Kumulacja solanek jest problemem. Jeśli zacznie nam brakować miejsca i je wypuścimy masowo do wody – to stworzymy dużą zmienność środowiska, która może być groźna dla ekosystemu. Raczej postawiłbym na stopniowe zrzucanie ścieków po to, żeby nie kumulować za dużo tej substancji w jednym miejscu przez dłuższy czas. Coś w stylu stworzenia harmonogramu zrzutu ścieków i dbanie, by stężenie soli było na stałym poziomie, by nie dopuszczać do gwałtownych zmian w środowisku” – powiedział Andrzej Woźnica.

Rację przyznała mu Agnieszka Kolada.

„Rozumiem, że możemy czekać na lepsze warunki pogodowe, ale jeżeli one nie przyjdą to tak czy inaczej te solanki będą musiały do tej wody trafić. Zgadzam się, że kumulacja problemu jest przeciwskuteczna. Rozproszone źródła są mniej drastyczne dla środowiska niż zgromadzenie ich w jednym punkcie i wyrzucenie na raz po jakimś czasie. To jest zawsze dużo większy szok dla środowiska. Gwałtowne, nienaturalne wahania warunków są najgroźniejsze” – ostrzegła Kolada.

W sierpniu NIK publikuje raport dotyczący katastrofy na Odrze w 2022 r. 

źródło: PAP / fot. PZW Szczecin

Zobacz podobne

Około 200 jednostek przeprawiło się Kanałem Żeglugowym przez Mierzeję Wiślaną

KM

25. Flis Odrzański wpłynie do miasta Szczecin

BS

Polka wygrywa regaty Pucharu Świata w kitesurfingu

BS

Zostaw komentarz

Ta strona wykorzystuje pliki cookie, aby poprawić Twoją wygodę. Zakładamy, że nie masz nic przeciwko, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz. Akceptuję Czytaj więcej

Polityka prywatności i plików cookie